“Opowiem Ci bajkę, jak kot palił fajkę…”… Chciałbym, ale to nie będzie miało nic wspólnego z bajkami. Chociaż dobrze, żeby to był tylko koszmar, z którego każdy z nas może się wybudzić.
W psychologii pojęcie “toksyczny związek” jest pojęciem nieostrym, ale o tym za chwilę. Zacznijmy od tego, że bardzo, ale to bardzo łatwo przypiąć swojej relacji łatkę toksyczności. Warto zauważyć, że nie wszystkie chujowe relacje są toksyczne, a z drugiej strony czasem przymykając oczy na pewne sytuacje, nie jesteśmy w stanie w porę zrozumieć, że tkwimy w czymś, co nas niszczy po same uszy. Wracając do ostrości i nieostrości tego sformułowania… Spójrzmy na to tak. Kiedy boli się rękę, bo ją złamałeś, to złamanie jest objawem ostrym, czyli jasno możemy stwierdzić, co się stało, gdzie jest źródło bólu i wiemy jak to leczyć, z toksycznością jest inaczej, można bardzo łatwo zmanipulować definicję i “objawy” tak, żeby każdy związek był toksyczny. Wszystko to kwestia interpretacji. Stąd nieostrość tego zjawiska. Innymi słowy, jak ktoś mocno szuka, to na siłę znajdzie.
I tutaj wjadę z czysto subiektywną oceną tego, czy związek jest toksyczny, czy też nie. Przepracowałem to na samym sobie, przepracowałem to na własne życzenie kilka razy i nie nigdy, ale to nigdy więcej nie zafunduje sobie takiej sinusoidalnej podróży do piekła… Pomimo tego. Żyję i mam się dobrze.
O toksyczności mówi się dzisiaj często, mówi się łatwo, mówi się wszystko… Większość to pierdolenie. Serio. Większość to po prostu niedopasowane charaktery, niedojrzałe relacje, ogólnie mówiąc po prostu słabe związki, które tworzą osoby zupełnie do siebie niepasujące. I to jest to, co często zauważam w rozmowach z ludźmi. W dobie, kiedy każdy chylący się ku upadkowi związek jest określany przez osoby w nim będące toksycznym, mam ochotę krzyknąć “sprawdzam”. Czemu o tym mówię? Z bardzo prostego względu. Kiedy chcesz się z kimś rozstać, kiedy uważasz, że to już koniec, nadszedł czas napisów końcowych, a nad Waszą relacją wisi wielki napis THE END, wówczas łatwiej jest powiedzieć, że relacja jest toksyczna niż przeanalizować własne zachowanie i spróbować jeszcze o ten związek powalczyć. Toksyczność w tym wypadku jest wyjściem awaryjnym, drogą ucieczki. Prościej powiedzieć innym “to była toksyczna relacja” niż przyznać się przed samym sobą, że nie dało się z siebie wszystkiego, by to naprawić. Prawda? To jednak temat na inny tekst.
Jak działa relacja, która jest naznaczona toksycznością? W skrócie? Wypierdala Cię na lewą stronę, że możesz zbierać swoje wnętrzności z podłogi. Podkreślam, to będzie moje subiektywne zdanie, zdanie powstałe na bazie zasklepionych już blizn.
Zatem jak rozpoznać swojego toksyka?
Wbrew pozorom to nie jest takie proste. Toksyk z początku jest przecudowny, przekochany i wszystkie ohy i ahy, jakie możesz wymyślić, są jego uosobieniem. To świetny aktor, oskarowa wręcz aktorka. Na początku jest jak w bajce, bo sztuka manipulacji i kłamstw działa na wyższym poziomie. Z czasem jednak taka osoba pokazuje swoje prawdziwe oblicze, oblicze, które napawa Cię przerażeniem, ale nie możesz się już wycofać, bo powstało coś na kształt uzależnienia. I nagle, kiedy wydaje się nam, że jesteśmy zakochani po uszy, wówczas zaczynają padać pierwsze strzały ostrzegawcze.
Bo toksyk ma… Bo toksyk sprawi, że…
Problemy z wyrażaniem uczuć. Taka osoba sama nie wie, co czuje, miota się w sobie targana emocjami. Z jednej strony mówi, że kocha, a z drugiej stara się na siłę wcisnąć Cię do złotej klatki. Jest to spowodowane brakiem pewności siebie i chęcią posiadania drugiego człowieka na wyłączność. Ma to również drugie dno, kiedy siedzisz w złotej klatce, to Twoi przyjaciele i rodzina nie mogą wbić Ci do głowy, że dzieje się coś złego. Zazwyczaj to oni pierwsi widzą, że taka relacja jest chora, jednak kiedy tracisz z nimi kontakt, wówczas tracisz zdolność obiektywnego spojrzenia na to, co się dzieje. Jednym słowem toniesz w uzależnienie od człowieka, który Cię emocjonalnie więzi.
Czujesz, że tracisz możliwość wyrażania własnego zdania? Czujesz strach przed sprzeciwem, na każdym kroku druga osoba atakuje Cię lekceważącym podejściem do Twoich słów lub krytykuje wszystko to, co robisz. Wiedz, że coś się dzieje…
Nagle wszystko okazuje się Twoją winą, każde niepowodzenie, każda rzecz, każda porażka drugiej strony jest przerzucana na Ciebie.
Jesteś w ciągłym szantażu emocjonalnym, ciągle jesteś szachowany zmiennością nastrojów drugiej osoby. Od wielkiej miłości, po absurdalne sceny zazdrości… Znasz to?
Na każdym kroku jesteś przymuszany do zrobienia czegoś wbrew sobie. Najgorsze jest to, że wiesz, że działasz przeciwko sobie, ale uczucie uzależnienia jest tak silne, że pomimo tego i tak to robisz.
Codziennie jesteś poniżany, wyśmiewany, lekceważony, a Twoja wartość zaczyna być wdeptywana w ziemię, to kolejna oznaka, że to nie jest zdrowa relacja.
Do tego dochodzi przemoc fizyczna, napady furii, agresja, która później jest tłumaczona tym, że to Ty sprowokowałaś, że to Twoja wina, że Twoje zachowanie sprawia, że ktoś traci nad sobą panowanie. Gówno prawda. Nikt nie ma do tego prawa. Zrozum to wreszcie.
Sprawdzania, śledzenie, podejrzliwość… Tracisz własne życie, tracisz prawo do prywatności. W każdym aspekcie życia nie czujesz wolności, nie masz swojej przestrzeni. Znajome…?
I wreszcie coś, co mi dało do myślenia, uświadomiło mi, że nasz organizm jest wyposażony w szereg systemów ostrzegawczych, które informują nas o tym, że dzieje się coś złego. Mianowicie, podupadasz na zdrowiu, zaczynasz czuć się fizycznie coraz gorzej. Może to objawiać się na różne sposoby. Chudniesz, tyjesz, zaczynasz cierpieć na bezsenność, pojawiają się migreny. Twoje ja krzyczy, że jest źle. W moim przypadku były to regularne zapalenia oskrzeli połączone z napadami duszności. Zwiedziłem setki klinik i szpitali i wiesz co? Zakończyła się relacja i od tego czasu oddycham pełną piersią, a po dusznościach nie ma śladu…
Gdybym miał podsumować jednym zdaniem, subiektywnym zdaniem, jak rozpoznać toksyczną relację, to powiedziałbym, że bardzo prosto. Kiedy zaczynasz z kimś być i nagle z czasem zaczynasz się coraz gorzej czuć, masz wrażenie, jakby uciekało z Ciebie życie, a szczęście i radość stały się tylko wspomnieniem, to uwierz mi, Twoja podświadomość daje Ci jasny sygnał, że jesteś w gównie po same uszy…
Jak z tego wyjść, jak wypłynąć z szamba i na nowo odzyskać siebie?
To nie jest proste. To kurewsko trudne zadanie, z którym w pojedynkę bardzo ciężko sobie poradzić…
Często jest tak, że odchodzisz, a druga strona nagle staje się człowiekiem, który jest do rany przyłóż. Błaga, prosi, zapewnia, że się zmieni… Jeśli w to uwierzysz, to jest po Tobie. Toksyk nie znosi odrzucenia i jest w stanie zrobić wszystko, by Cię odzyskać i stłamsić na nowo, a jeśli mu się to nie uda, to zrobi wszystko, by Cię zniszczyć…
Po pierwsze. Uświadom sobie, że tkwisz w toksycznej relacji i znajdź w sobie siłę, żeby to przerwać.
Po drugie. Nie wierz w obietnice, zerwij kontakt, otocz się przyjaciółmi, którzy Cię ochronią i dadzą siłę.
Po trzecie. Skup się na sobie, na swoich potrzebach, na tym, by odzyskać pewność siebie.
Po czwarte. Jeśli brakuje Ci siły i motywacji poproś o pomoc specjalistę, to żaden wstyd.
Po piąte. Zrozum, że to proces, wychodzenie z czegoś takiego czasem trwa miesiącami, tyle czasu zajmuje powrót do równowagi i zrozumienia schematów, które sprawiły, że znaleźliśmy się w czymś takim. Ważna jest również nauka i wyciągnięcie wniosków, by znów nie trafić w podobne bagno.
Zrozumienie siebie jest kluczem do wszystkiego, umiejętność stawiania granic i dbania o własne emocje to dobre mechanizmy, które ochronią Cię w przyszłości przed podobnymi sytuacjami.
Pamiętaj, związek ma przynosić radość, a nie strach. I niech to będzie podsumowanie tego tekstu.
Moje książki pozwolą Ci inaczej spojrzeć na życie, przyniosą refleksje, które zaprowadzą Cię do nowych wniosków. Są jak wskazówki, które poprzez słowa prowadzą do zmian, które wniosą do Twojego życia światło…
Tutaj kupisz moją nową książkę – Książka – “Trochę słów o Tobie… Trochę słów o mnie…”
A tutaj pierwszą – Książka – “Na własnych zasadach”
Tutaj znajdziesz zestaw dwóch książek w promocyjnej cenie – dwie książki
Jeśli podobają Ci się bezpłatne treści, które tworzę na FB, IG i blogu, jeśli czerpiesz z nich wartość, to możesz mnie wesprzeć stawiając kawkę! Potraktujmy to, jako wyraz szacunku dla pracy i czasu, jaki tutaj zostawiam, a w zamian mam dla Ciebie mam fragment mojej książki!
Dziękuję, że jesteś! Kawę postawisz klikając w link:
8 comments
W 100% mnie zaciekawił Twój artykuł. Chociaż jestem kompletnym laikiem w temacie, to mam nadzieję przeczytać więcej takich wpisów. Zabieram się do czytania i coś czuję, że się nie zawiodę!
Bardzo mi miło! Dziękuję i pozdrawiam!
Kilka razy przeczytałam i mam wrażenie, że właśnie opisane zostało moje życie. 18 lat byłam w takim związku, choć było jeszcze gorzej ale uzależnienie było tak ogromne że nie potrafiłam uciec. Kłamstwa, kochanki ale ja niby najważniejsza. Dziś mija dopiero miesiąc jak uciekłam od toksyka,on wciąż nie daje mi żyć, wydzwania, piszę itp. Niedługo sprawa rozwodowa i mam nadzieję że będzie kontaktował się tylko jak będzie chciał się spotkać z dzieckiem.
Szkoda że takie artykuły wpadają dopiero jak już nasza psychika jest w totalnym rozpadzie ( ja trafiłam na OIOM kardiologiczny – 20% wydolności serca i do dziś lekarze nie wiedzą dlaczego choć zrobili wszystkie badania, dziś mija cztery lata i jest trochę lepiej ale garść leków trzeba przyjmować) A on ma się dobrze nawet bardzo dobrze.
Mimo wszystko jestem dumna z siebie że udało mi się uciec z domu w którym zgotował mi piekło.
Współczuję, ale udało Ci się. Trzymam kciuki, żeby wszystko było dobrze!
Ja ciągle tkwię w takiej relacji… Tyle razy słyszałam że jestem nikim i że bez niego sobie nie poradzę, że w końcu zaczęłam w to wierzyć. Już dawno zerwałam kontakty z bliskimi bo jemu nie pasowały. Raz podjęłam próbę „ucieczki”, ale zaczął grozić samobójstwem… I to przeze mnie, bo to ja go do tego doprowadziłam, rownież do tego ze zaczął mnie zdradzać… Nie dbałam o jego potrzeby wiec to wszystko moja wina… Ciągle żyję z poczuciem winy że zmarnowałam mu życie, bo swojego już dawno nie mam… Jestem tchórzem, wiem, nie mam prawa się skarżyć, bo tkwię w tym na własne życzenie…
To życie, które masz w sobie jest bezcennym darem i przede wszystkim zasługujesz na swoją własną miłość. Przesyłam Ci światło w tych słowach.
Dziękuję 😉
To może pora zacząć wychodzić…