A teraz pozwól, że coś Ci opowiem…
Mam pewną umiejętność, może nawet cechę wrodzoną, a może po prostu coś takiego mam z twarzą, że przyciągam ludzi, którzy są złamani życiowo… Kolejną moją umiejętnością jest to, że z łatwością udaje mi się nakłaniać ludzi do opowiadania mi swoich historii.
Błogosławieństwo czy przekleństwo. Nie patrzę na to w tych kategoriach. Z drugiej strony, a może nawet z trzeciej strony ma to swoje plusy i minusy. Minusy mam w formie blizn na całym ciele, przypominają mi o tym, co było. Jednak o tym później.
O ile z czasem nauczyłem się pomagać tym, którzy tej pomocy potrzebują, przekułem to w swego rodzaju misję, postawiłem granice własnych emocji, bo kiedyś żyłem każdą historią, jakby była moją własną, tak dawniej po prostu angażowałem się całym sobą i mocno za to obrywałem.
Dzisiaj kilkanaście osób razem ze mną, podczas rozmów uczy się podnosić… Pracujemy na tym, rozmawiamy o tym, często są to wielogodzinne rozmowy pełne bólu. Kto wie, o czym mówię, ten wie. Jeśli jesteś jedną z tych osób, to nie trać nadziei, bo damy radę tak jak Ci obiecałem.
Niestety, moja „przypadłość” wpędziła mnie w kilka relacji, w których dzisiaj, wiedząc to, co wiem teraz, nigdy bym się nie znalazł. Wyrosłem z syndromu zbawcy wszystkich ludzi, oduczyłem się tego, dzisiaj jak mało kto już nigdy nie skaczę na główkę do basenu, zwanego relacją bez wcześniejszego sprawdzenia, czy jest tam woda i odpowiednia głębokość.
Jak się masz? Czytasz dalej? No chodź!
Czemu warsztat? Czemu burdel? Z jednego prostego względu. Spotykasz na swojej drodze kogoś, kto jest totalnie poobijany i rozbity. Zaczynacie rozmawiać, buduje się jakaś więź, stajecie się sobie bliscy, może nawet pojawia się zakochanie, jakaś namiastka miłości. I jeśli nie znasz siebie, jeśli nie potrafisz postawić granic własnych emocji, to zaczyna się „zabawa”. Jeszcze o tym nie wiesz, ale właśnie wsiadłeś na karuzelę, na której w czasie przejażdżki dochodzi do awarii… Zanim się obejrzysz, zapierdalasz z prędkością światła na słodziutki jednorożcu i nie żadnej perspektywy, żeby wysiąść, a od czasu do czasu widzisz tylko twarz osoby, której próbowałeś pomóc.
Miało być o warsztacie, a wyszła karuzela. Inaczej. Zaczynasz być z osobą, bierzesz ją na „warsztat” swojego doświadczenia i uczuć. Wymieniasz kable odpowiedzialne za emocje, pierzesz tapicerkę dawnych wspomnień, odświeżasz lakier, by przywrócić pewność siebie, zmieniasz opony, żeby mogła wreszcie ruszyć z miejsca, dolewasz benzyny, by miała siłę i rozpęd, odkurzasz w środku, by mogła zacząć od nowa. Jednym słowem dbasz, pielęgnujesz i kochasz. Niestety poświęcasz na to wszystko to, co masz. Dajesz całą swoją energię, uczucia, zaangażowanie, czas, emocje i kiedy ten drugi człowiek, staje się kompletnie nową osobą, dzięki Tobie, wówczas któregoś dnia budzisz się i słyszysz, jak spierdala z Twojego życia, pozostawiając po sobie tylko kurz, który Cię pokrywa.
Inny przykład, żeby Ci to zobrazować… Jesteś jak Victor Frankenstein. Składasz człowieka na nowe, wymieniasz serce, opatrujesz życiowe rany, doglądasz, leczysz, starasz się, by po wszystkich życiowych porażkach, na nowo taka osoba mogła uwierzyć w siebie i kiedy już masz ją ożywić, to źle obliczasz ilość energii, jaka jest do tego potrzeba, tak po prostu, piorun pierdolnął, iskra poszła, Twoja cudowna istota ożyła, po czym wyrwała Ci serce i ruszyła dalej, a Ty pozostajesz z wielką krwawiącą dziurą w piersi.
Chodzi mi o to, że czasem w życiu zdarza się tak, że poświęcasz swój czas i uczucia dla kogoś, kto kiedy tylko się podniesie, będzie miał Cię w dupie. Głęboko w dupie. Wyssie z Ciebie całą energię, wszystko to, co dobre, założy Ci kaganiec, wsadzi do lochu i będzie deprecjonował Twoje poczucie własnej wartości. Wszystko to, co robiłeś wcześniej, zostanie zapomniane, staniesz się tylko marionetką w rękach osoby, którą stworzyłeś. I to bardzo bolesne doświadczenie, bo z jednej strony kochasz, a z drugiej strony Twoja własna miłość Cię zabija. Jesteś ofiarą swojej dobroci. To zupełnie tak, jakbyś we własnych ramionach stworzył swojego idealnego toksyka. I uwierz mi, wiem, co mówię. Nagle wszystko to, co zrobiłeś, dałeś, ofiarowałeś, staje się przekleństwem i jest Ci wypominane, jako niewystarczające. Jesteś wbijany w ziemię i przytrzymywany zapewnieniami, że nic nie znaczysz, że nikt oprócz tej osoby nigdy Cię nie pokocha. I Ty zaczynasz w to wierzyć… Bierzesz na siebie całą winę, całe zło, a tak naprawdę jesteś tylko otulony sidłami manipulacji. Budzisz się, któregoś ranka i patrzysz na osobę, która leży obok Ciebie i stwierdzasz, że zupełnie jej nie znasz, że to nie jest ten człowiek, że to może nigdy nie był Twój człowiek, że dałeś się podejść, złapać i uwięzić.
Zaczynałeś relację, mając piękny warsztat, gdzie pomagałeś odzyskiwać blask, tym co go stracili, a kończysz jako zastraszona dziwka z mózgiem niczym tatar w najgorszym z możliwych burdeli, gdzie każdego dnia ktoś Cię rucha i poniża, jak przedmiot.
Z czasem zrozumiesz, jak już się uwolnisz, że w takie relacje się nie wchodzi, z takich relacji się spierdala. Jak? Jak najszybciej, tak bym przynajmniej proponował.
Gdyż czasem jest tak, że dajesz wszystko, a w zamian nie dostajesz nic, a tylko gubisz przy tym siebie…
Ja mam to za sobą, ja już wiem jak tego unikać, ale wiem, że wiele osób tkwi w czymś takim, pisze mi o tym, rozmawiamy na ten temat, wychodzimy z tego razem.
Pamiętaj, że nikt nie ma prawa niszczyć Cię i poniżać. Pozbawiać pewności siebie w imię dowartościowania swojego chorego ja. Pamiętaj…
Moje książki pozwolą Ci inaczej spojrzeć na życie, przyniosą refleksje, które zaprowadzą Cię do nowych wniosków. Są jak wskazówki, które poprzez słowa prowadzą do zmian, które wniosą do Twojego życia światło…
Tutaj kupisz moją nową książkę – Książka – “Trochę słów o Tobie… Trochę słów o mnie…”
A tutaj pierwszą – Książka – “Na własnych zasadach”
Tutaj znajdziesz zestaw dwóch książek w promocyjnej cenie – dwie książki
Jeśli podobają Ci się bezpłatne treści, które tworzę na FB, IG i blogu, jeśli czerpiesz z nich wartość, to możesz mnie wesprzeć stawiając kawkę! Potraktujmy to, jako wyraz szacunku dla pracy i czasu, jaki tutaj zostawiam, a w zamian mam dla Ciebie mam fragment mojej książki!
Dziękuję, że jesteś! Kawę postawisz klikając w link:
7 comments
Wspólczucie często można pomylić z miłością. Kobieta otulona przez mężczyznę taką dobrocią , której nie doświadczyła z innym , bierze to za miłość i pragnie jeszcze większej bliskości. Takie uzależniające relacje są toksyczne od samego początku. Miłość może powstać tylko w całkowitej wolności…
Zgadzam się…
Piękny, prawdziwy artykuł….. Ja robię tak często, bo nie potrafię wyczuć ludzi. I kończę bardzo różnie. Nie mówiąc już o miłości, ale nawet o przyjaźni, czy innych relacjach.
Bardzo lubię czytać Twoje przemyślenia.
Pozdrawiam ciepło i życzę wszystkim udanego weekendu.
Ludzi wyczuwa się bardzo ciężko. Dziękuję i pozdrawiam!
O rany… Piszesz o mnie…
Zawsze możesz to zmienić.
Comments are closed.