Stosuję taką zasadę w życiu, nieważne czy chodzi o związki, przyjaźń, biznes, czy treningi. 100% albo wcale. I można się przy tym wiele razy dotkliwie poobijać, można parę razy naprawdę mocno oberwać, można dostać po dupie od ludzi, w których uwierzyło się za bardzo, zaufało zbyt mocno i z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że to wzmacnia, hartuje, szlifuje charakter. Każda życiowa blizna o czymś mi przypomina, lubię je oglądać, nie traktuję ich jak porażki, bardziej jak nauczki. Z czasem większość z nich pokryję tatuażami i zapomnę, ponieważ nauki płynące z nich wejdą mi w krew, staną się nawykami, instynkt samozachowawczy weźmie górę.
Cokolwiek robisz w życiu rób to na maksa, w innym razie nawet nie zaczynaj. Tylko100% zaangażowania pozwala na odniesienie sukcesu, wytrwałość rodzi efekty.
I kiedy teraz o tym myślę, kiedy myślę o tym w perspektywie miłości to mam wrażenie, że większość z nas nie potrafi w pełni poświęcić się danej relacji. I nie chodzi tutaj o dawanie z siebie i nie oczekiwanie niczego w zamian. Przeciwnie. Chodzi o to, że dajecie z siebie 100%, żadnej taryfy ulgowej, całość, bez możliwości wycofania się, bez zostawiania sobie furtki bezpieczeństwa, bez niedokończonych relacji na boku.
Tylko wtedy wasz związek będzie sukcesem. Przestajesz się starać, zaniedbujesz drugą osobę, dajesz z siebie mniej niż otrzymujesz = przegrywacie.
Na początku jest cudownie, zakochanie, namiętność, kurwa nawet motyle w brzuchu, chociaż nie jestem fanem owadów, a potem co? Co się zmienia, co takiego się dzieje, że nagle wszystko to, o co walczyliście, co budowaliście pozwalacie zabrać rutynie?
Czy jest w tym sens, czy to ma sens? Każdy biznes, jeśli go zaniedbujemy z czasem zaczyna przynosić straty, każde efekty długotrwałego treningu, kiedy przestajemy ćwiczyć przestają być widoczne.
Kurwa, wystarczy otworzyć oczy, żeby zauważyć, że z miłością jest tak samo!
Więc chciałbym zwrócić uwagę na to, że skoro poznajesz kogoś, jest pewna intensywność relacji, rozmawiacie, pojawia się uczucie, z pozoru ciche i niewyraźne, by nagle w najmniej spodziewanym momencie eksplodować całą gamą różnego rodzaju doznań i kiedy wiesz, że ta osoba, to faktycznie ta osoba, że musisz wziąć ją w ramiona, przytulić dotknąć, to czy masz świadomość, że bez Twojej uwagi możesz to wszystko zaprzepaścić.
Więc czy warto, zmarnować ten czas tylko dlatego, że masz już Ją/Jego i odpuszczasz, przestajesz się starać. W takim razie po chuj, po chuj w ogóle zaczynać?
Związek to wszystko, albo nic.
W życiu zawsze masz wszystko albo nic.
Miłość nie wygaśnie od razu, będą kłótnie, ciche dni, wzajemne pretensje, miłość umiera bardzo powoli i to tylko z naszej winy. Bo zapomnieliśmy o tym, dlaczego kiedyś, wcześniej walczyliśmy o właśnie o siebie, dlaczego potrafiliśmy jechać przez pół miasta, żeby ją przytulić, żeby spędzić z nią chociażby 5 minut.
Ktoś mi kiedyś powiedział, jeśli Twój związek się rozpada, to przestań pierdolić, weź się w garść i jak facet przypomnij sobie moment kiedy ją poznałeś, przypomnij sobie pierwszy pocałunek, jej pierwszy uśmiech i znajdź w sobie odwagę, żeby to naprawić, bo czas, który na to poświęciliście już nie wróci.
To nie jest tak, że ludzie się zmieniają, że możesz powiedzieć ona/on się zmieniła i już nie możemy być razem. To tylko wymówki, pierdolenie dla wygody. To wy, razem odpuściliście.
Nad związkiem trzeba pracować, to jak codzienny trening. I oczywiście nie zawsze zdarzają się dni kiedy się chce, ale ważne jest to, żeby one nie trwały tygodniami, bo wtedy bardzo łatwo spierdolić to, o co kiedyś się walczyło do utraty tchu.
Więc spójrz teraz na Nią/Niego i odpowiedz sobie na pytanie, czy dajecie z siebie maksa i czy przypadkiem nie odpuszczacie, a potem przytul ją/jego i przypomnij sobie dlaczego zaczęliście być razem i tego się trzymajcie.
4 comments
Świetnie napisane Nawro zwłaszcza końcówka.
Gdybym to kiedyś przeczytał to bym inaczej postąpił i nie otworzył puszki Pandory w mojej głowie.
Wiesz jak mawiają “lekkimi życiem nie zdobędziesz twardego charakteru”,
Dzięki bardzo! Korzystaj z wniosków jakie wyciągnąłeś! A ten cytat “lekkimi życiem nie zdobędziesz twardego charakteru”. Zajebisty. Zapiszę go sobie!
Muszę sie troche upewnic…mozna wszystko pisac do Ciebie ….uwielbiam twoje teksty czytac..czasami pozwalaj sie oderwac od rzczywstosci….
Ale rowniez mam wrazenie ze caly czas patrzymy przez rozowe okulary….
Można. Okulary warto czasem zdjąć i zobaczyć jak wygląda rzeczywistość… Pozdrawiam!