Na tej stronie możesz zakupić moją książkę w formie elektronicznej (e-book).
Wierzę, że spotkamy się między słowami…
Fragmenty tekstów, które znajdziesz w e-book’u!
Fragmenty tekstów, które znajdziesz w książce:
“A pamiętasz ten czas, kiedy to wysyłało się setki smsów? Kiedy pisało się listy? Kiedy puszczało się sygnały, strzałki, zwał jak zwał, by ktoś oddzwonił, bo nie było nic na karcie.
Kiedy się czekało aż ktoś odpisze, albo dzwoniło się i krzyczało do słuchawki “zadzwoń do mnie, nie mam nic na karcie”.
Pamiętasz?
Pierwsze randki, które przeżywało się jak maturę, pierwsze pocałunki, które rozpamiętywało się w nieskończoność (pamiętasz swój pierwszy pocałunek?).
Pierwsze imprezy do białego rana. Pierwszy seks (pamiętasz?).
Pamiętasz sygnał wiadomości na gadu-gadu? ( to charakterystyczne ełe, e e e łuuuu)
Naszą Klasę?
Stanie pod szkołą, łuskanie słonecznika.
Spotkania pod blokiem…”
“Nie możesz szarpać się z życiem cały czas.
Teraz to wiem.
Często mówi się, że żeby coś osiągnąć, być sobą musisz nieustająco iść pod prąd, przeć do przodu. Ciągle i ciągle.
Z perspektywy czasu wiem, że tak nie jest.
Prawdą jest, że w życiu trzeba się ujebać po łokcie, wypierdolić i wstać nieskończoną ilość razy, nie pozwolić, by inni Cię złamali.
To wszystko prawda.
Jednak do czasu. Bo nikt nie ma w sobie niewyczerpanych źródeł energii, by robić to bez końca.
Musisz wiedzieć, kiedy masz cisnąć, musisz też wiedzieć, kiedy jesteś w odpowiednim miejscu.
Chodzi o to, że wykuwasz siebie przez pewien okres czasu, dajesz z siebie wszystko, a kiedy przyjdzie odpowiedni moment, to musisz wykorzystać miejsce, w którym się znalazłeś i zrobić wszystko, by rzeczywistość zaczęła pracować na Ciebie. Stajesz się kapitanem. Korygujesz tylko wcześniej obrany kurs.
Spójrz.”
“Nie pamiętam dokładnie, jak to brzmiało, ale ktoś mi kiedyś powiedział, że lepiej tkwić w czymś dobrze nam znanym niż zaryzykować z czymś nowym i wszystko stracić. Ogólnie ujmując znane, jest bezpieczniejsze niż nieznane. Tylko ja tego nie kupuję, nie podpisałbym się pod tym, bo zbyt wielu ludzi nie widzi paradoksu podejmowanych przez siebie decyzji, stoją od lat waląc głową w mur i ciągle się dziwią, że napierdala ich głowa, a dla mnie zachowują się, jakby świadomie wybierali swoje nudne życie, tylko po to, żeby móc kiedyś powiedzieć “mam nudne życie”. Ja natomiast uważam, że nieznane, czymkolwiek by nie było może się okazać zmianą na lepsze, czasami nie dostrzegamy jej od razu, czasami potrzeba na to czasu, żeby to zauważyć, ale jednak. I to warte jest zdecydowanie więcej niż pozostawanie w miejscu w nadziei, że coś się zmieni, a samo to się nigdy nie zmieni. To prawda, brutalna, ale prawda.”
Wyznacznikiem wartości tekstu dla mnie jest moment, kiedy ktoś pisze, że czytam w myślach, że wyciągam pewne rzeczy w głowy i mówię na głos…
To jest punkt odniesienia, to jest punkt kulminacyjny pisania. To jest wartość sama w sobie dla mnie. Sam też to dostrzegam czytając, słuchając, oglądając…
Wiesz, znasz ten moment, taki dreszcz, powolne podnoszenie się włosków na ciele, uczucie miłe, a jednocześnie trochę przerażające. To ten moment, kiedy współistniejemy razem. Kiedy wchodzę w Twoją głowę, muskam palcami myśli, drażnię zwoje mózgowe. To ten stan, kiedy wydaje Ci się, że ten pierdolony gość mnie zna, że wyciąga z mojej głowy zdanie i opowiada po swojemu. To jest dotykanie siebie nawzajem, taniec emocji, symfonia myśli, bieg zmysłów. Ten moment, kiedy odnajdujesz siebie w słowach kogoś innego, ale myślącego tak ja Ty, może nawet czującego podobnie.
I my w tej krótkiej chwili odnajdujemy się nawzajem w słowie, w zdaniu, w tekście… Jakbyśmy się znali od lat…