Ktoś ostatnio mnie zaczepił pytaniem, czy stawianie granic, to to samo, co budowanie muru wokół siebie.
Otóż spiesząc z odpowiedzią, niczym koń w galopie, mógłbym powiedzieć, że nie.
I w sumie uciąć temat. Odpowiedź padła, temat zamknięty, ale nie wyczerpany.
Jednym zdaniem, które potem rozwinę.
Nie stawiając granic, zaczyna spełniać oczekiwania kogoś, względem związku, zatem po czasie, orientujesz się, że w tkwisz w czymś, w czym tak naprawdę nie chcesz być. Co więcej, nie masz prawa sprzeciwu, bo to Twoja wina, gdyż na początku nie określiłaś/określiłeś tego, czego oczekujesz od relacji, w którą wchodzisz i przyjęte zostały czyjeś oczekiwania. To wyłącznie Twoja wina.
Wracając do muru, to ma on funkcję odgradzającą od ludzi, a granice, to Twoja strefa bezpieczeństwa, wpuszczasz za nie tych, którzy ją tego warci.
Czy zatem są granice?
Powiedzmy sobie, włącz teraz wyobraźnie, że Ty jako Ty jesteś jak niezależne państwo. Państwo ma granice, granicami w tym wypadku są Twoje wartości, prawdy, przekonania, poczucie własnej wartości, szacunek do siebie. To, w co wierzy, i czego trzeba bronić.
Kiedy zaczyna się konflikt? Wówczas kiedy jedno państwo naruszy strefę powietrzną drugiego państwa bez pozwolenia. Zrobi wrogi najazd, na Twoje terytorium.
Z nami jest podobnie. Jak ktoś Cię najeżdża, atakuje, to masz pełne prawo powiedzieć „Koguciku, naruszasz moje wartości!” lub „Złotko, nie podoba mi się to, co robisz? Zmruż oczy, to przykłady… Jeżeli ktoś robi to nachalnie i agresywnie można krzyknąć „spierdalaj” zawsze działa lub zastosować stopniowanie słowa „Nie”, czyli „Nie”, „Nie, nie, nie”. „ni chuja”. „Ni chuja” to wzmocniona, ostateczna wersja słowa „Nie”.
To teraz o samym stawianiu granic.
Granice to tak naprawdę Ty. Twoja strefa, która ma być bezpieczną przystanią. Miejsce, które wyznacza to, czego chcesz, na co możesz sobie pozwolić, a czego nigdy nie zaakceptujesz.
Granice nosisz cały czas w sobie.
PAMIĘTAJ.
Granice stawiasz od razu, kiedy widzisz, że ktoś się zbliża, zbliża bardziej niż inni. To dla Twojego dobra, ale też dla dobra drugiej osoby. To też wielka oszczędność czasu.
Mówienie głośno, że chcesz tego, tego, tego, w to wierzysz, to lubisz, to sprawia, że czujesz się dobrze, jest w chuj ważne!
Jednym z wielu problemów każdej relacji jest to, że ludzie z obawy przed zranieniem drugiej osoby, ze strachu, że ktoś ucieknie, nie będzie chciał zostać, zaczynają od przesuwania swoich granic. I nagle po czasie budzisz w środku nocy i czujesz, że coś Cię gryzie w środku, a spokój, który zawsze był nagle, gdzieś wyparował.
Nagle… Zaczynasz zastanawiać, jaki cudem zgodziłaś się na związek z czyimś mężem, chociaż nigdy tego nie uznawałaś, a teraz jak dziecko liczysz na to, że on zostawi żonę i będziecie żyli długo i szczęśliwie. Na bank…
Nagle… Budzisz się przy kobiecie, która na „dzień dobry” napierdala Ci nad głową scenami zazdrości, bo przyśniło się, że ją zdradzasz…
Nagle… Po kilkudziesięciu latach przemocy orientujesz się, że może faktycznie, trzeba to zakończyć, bo co z tego, że mówi, że kocha i robi zajebisty rosół, skoro zbyt często traci panowanie nad sobą.
Nagle… Patrzysz na kobietę, która uwielbia brać, ale nie daje niczego od siebie, a Ty wciąż liczysz na to, że ją naprawisz.
To nic innego, jak to, że Twoje granice przesunęły się poza Twój horyzont akceptacji, zacząłeś relację od poświęcenia, a nie współistnienia.
A Tobie już na starcie zabrakło odwagi, by powiedzieć, że coś Ci nie odpowiada.
I całe szczęście, jeśli przejrzysz szybko na oczy, bo znam takich, którzy okłamywali się przez lata, zanim coś do nich dotarło.
Prawda, kolejna prawda, moja prawda, moja wielka, wielka prawda jest taka, że nigdy nie trzeba się tłumaczyć z tego, gdzie stawiasz granice.
Chodzi o to, że nie musisz naprawdę wykładać ludziom całej swojej filozofii życiowej. Nie musisz mówić, na bazie czego, tworzysz swój system wartości.
Żyjemy w czasach, w których większość naszego najbliższego otoczenia, na czele z rodziną, próbuje nam układać życie. O ile nie potrafisz krzyknąć „to moje życie”, to tak właśnie jest. Złotouści, złotoradcy… Masz prawo do odmowy składania zeznań, kiedy ktoś zarzuca Ci, że coś robisz źle, że coś możesz zrobić inaczej. To również jest forma stawiania granic.
A teraz pora na najważniejszy punkt…
Może najtrudniejszy.
Granic się kurwa broni…
Jeżeli ktoś notorycznie narusza Twoje granice, pomimo tego, że zwracasz uwagę, że robi źle, że Cię rani, że burzy Twój spokój, to sorry, ale to jest znak, że ma Cię w dupie i pora powiedzieć sobie w twarz „do widzenia”.
Nie wiem , czy jest sens rozwijać ten punkt, nie wiem, czy naprawdę jest tutaj coś do dodania, bo zaraz ktoś mi powie „ale jak jesteś w związku, to wszystko działania inaczej, dajesz szansę na poprawę”. Ok. Super. Dajesz szansę, to dawaj. Jedną, drugą, może trzecią. Jednak jeśli dajesz komuś nieskończoną liczbę szans, a ten ktoś dalej jebie Cię na boku i robi wszystko po swojemu, to wybacz, ale robisz siebie w chuja na własne życzenie i udajesz, że tak nie jest.
A jak to jest z Tobą?
Bo powiem Ci w tajemnicy, że nie wszyscy potrafią stawiać granice.
Co za tym idzie, wiele osób jest wciąż zdziwiona, że ktoś ich najeżdża i robi burdel w życiu, według własnego widzimisię…
Podam CI kilka powodów do rozważań, czemu tak jest… Możesz się nie zgodzić, może coś Cię zaboli, jak zaboli, to trafiłem…
Przede wszystkim brak umiejętności stawiania granic wynika z tego, że ktoś nie jest świadomy tego, czego chce od życia. Nie ma oczekiwań, nie wie, co ze sobą zrobić. Bardziej dryfuje w życiu niż płynie do celu.
Chodźmy dalej. Duża liczba osób, które nie potrafią stawiać granic, to tak naprawdę udzie, którzy się nie szanują, nie mają wypracowanego szacunku do siebie przez co, cały czas stawiają dobro inne ponad swoje. Widzę to w komentarzach, widzę to na szkoleniach, widzę to w rozmowach.
A potem w takich ludziach coś pęka… Tylko że zrobili to sobie sami… Poprzez brak zrozumienia dla siebie i tego, że woleli gubić własne ja, by zadowolić innych…
Podsumowując, chociaż mógłbym pisać o tym bez końca.
Budowanie granic, wiąże się z pojęcie na temat świadomego i uważnego budowania relacji. A… Niestety lub stety wielu ludzi nie ma o tym zielonego pojęcia. Coś słyszeli, coś tam wiedzą, ale są jak owce błąkające się we mgle… A wilki nie śpią…
Prawda jest taka, może to tylko moja prawda, że bez wyznaczania granic jesteś w dupie…
A stawiając granice, budujesz życie, które jest wartościowe, odrzucasz ludzi, którzy nie pasują do Twojego systemu prawd i wartości i to jest plus, bo możesz zrobić przestrzeń dla kogoś, kto będzie z Tobą współgrał.
Wówczas relacja nie będzie poświęceniem i litanią błagań o uwagę, a czymś pięknym, co tworzy się we dwoje.
Kup teraz moją drugą książkę – Książka – “Trochę słów o Tobie… Trochę słów o mnie…”
Kup teraz moją pierwszą książkę (bestseller) – Książka – “Na własnych zasadach”
Kup teraz zestaw dwóch książek w promocyjnej cenie – dwie książki
NAPIJMY SIĘ KAWY! POSTAW KAWĘ!
Jeśli podobają Ci się bezpłatne treści, które tworzę na FB, IG i blogu, jeśli czerpiesz z nich wartość, to możesz mnie wesprzeć stawiając kawkę! Potraktujmy to, jako wyraz szacunku dla pracy i czasu, jaki tutaj zostawiam, a w zamian mam dla Ciebie mam fragment mojej książki!
Dziękuję, że jesteś! Kawę postawisz klikając w link:
3 comments
Ja się tego uczę i to jest najważniejsze wyzwanie jakie mam do zrobienia. Małymi kroczkami idę do celu!
Prawdziwe aż do bólu. Moja Mama wychowywała mnie na “grzeczną dziewczynkę”. Nie ważne było moje zdanie, moje wybory, moje szczęście tylko akceptacja innych. Dopiero jak stuknela mi 40-stka zaczęłam się budzić. Uczę się na nowo żyć, potrafię już mówić nie, ale czasu straconego nie odzyskam
Trzymam kciuki!