Kojarzycie taką scenę. Jest w prawie każdym filmie.
Ona poznaje jego albo on ją. Zaczynają się spotykać. Jest fajnie. Jest cudownie. Ogniste spojrzenia, od których ona miękkie. Romantyczne kolacje. Rozmowy o życiu. Namiętny seks. Ona po przejściach. On po rozwodzie. Na odwrót też może być. Po prostu są po przejściach i nie wierzą w miłość. Są tak zrezygnowani, że szok. Ich życie miłosne leży na dnie, a oni swoim zachowaniem dokonują odwiertów.
Nagle… (muzyka z filmu „Szczęki”). Chociaż jeszcze nakreślę sytuację bardziej.
Ona wpada na niego w parku, oblewa go kawą na mieście. Czasem to on łapie za tego samego ogórka w sklepie lub potrąca ją samochodem. Cokolwiek. I… I… I…
Bang! Mamy to. Leci oczko w jego stronę, on się uśmiecha. Zakochują się! Gołębie wylatują z klatek. Kwiaty zakwitają w środku zimy. Łabędzie splatają się szyja na środku stawu. No zakochanie w chuj!
I tutaj dochodzimy do jednej z końcowych scen… Idą nocą (zawsze wtedy idą nocą), trzymają się za rękę, ona go obejmuje (a on ją wrzuca w krzaki – dobra żart), on wącha jej włosy i po chwili ciszy… Padają słowa „Musimy porozmawiać”. Amor spada na pysk tuż za nimi. I nie chodzi o to, że ona powie, że kiedyś była facetem czy on, że ma chorobę weneryczną. Nie! Zazwyczaj tutaj rozmowa schodzi na tematy, które prowadzą do tego, że ostatecznie – nie mogą być razem. Zawsze tak jest.
Oczywiście jak to w filmach bywa po czasie, on goni za nią na lotnisko czy chuj wie gdzie, bo to film, czyli musi być HAPPY END – w tajemnicy powiem Wam, że w życiu bywa inaczej.
Chodzi mi po prostu o to (i cały ten tekst się do tego sprowadza), że o rzeczach ważnych powinno się mówić trochę wcześniej. Szczerość wymaga odwagi. Drugi człowiek wymaga szacunku. Nie możesz kogoś rozkochać, a potem powiedzieć mu, że wyjeżdżasz. Znaczy, możesz, ale to skurwysyństwo. Zależy Ci na kimś? Cudownie. No to jedziesz z prawdą… Jeśli ten ktoś traktuje Cię poważnie i też czuje, że coś z tego może być, to dacie radę to rozwiązać. Będziecie. Chodzi mi tylko o niezatajanie rzeczy istotnych aż do momentu zakochania się. Bo potem to kurewsko boli, kiedy nie wyjdzie. Bo potem człowiek się strasznie długo zbiera. Bo potem traci się wiarę w ludzi. Bo potem trudniej się otworzyć.
Życzę Wam rozmów. Szczerych, taki naprawdę szczerych. I dużo miłości!
5 comments
Od początku byliśmy szczerzy do bólu. Od początku założeniem był tylko seks. Od początku było wiadomo, że nic więcej nie ma racji bytu. Od początku było wiadomo ile to potrwa. Od początku było dużo rozmów. Od początku… Zrozumieliśmy później. Ciągnęło nas do siebie jak stal do magnesu… A teraz choć chciał, nie może przyjechać, a ja… mam nadzieję, że po prostu przeżyje, nawet jeśli nie dla mnie…
A ja wierzę, że jeszcze będzie dobrze.
Czuję klimat. Aż za bardzo. Różnica tylko taka że mi mi by wtedy zagrał w głowie „Any other name”😉 Uciekające szczęście, ale nawet jeśli krótkie to i tak wartościowe. Nigdy nie wstydźmy się prawdziwych uczuć którymi kogoś darzyliśmy bo one potwierdzają że iskra w nas jest nadal żywa i bardzo dobrze o nas świadczą. I wierzę w to że nigdy nic nie dzieje się bez przyczyny. Wychodzi na to że czasem musi nas spotkać coś co nas uśmierci, pogrzebie, spali ale to tylko stare warstwy w środku nas… a to wszystko po to by potem na koniec odrodzić się jak Feniks i powstać na nowo z silniejszym sercem, i naładowanym nową energią. I chociaż początkowo ciężko to strawić i znieść i to serce jakoś dziwnie zaczyna ciążyć to może to co się nie udało ostatecznie służy temu że gdzieś tam za rogiem czeka prawdziwe szczęście. Lub ktoś inny przekona się, że prawdziwe szczęście już ma obok siebie i odkrywa je na nowo. I tak czy inaczej ostatecznie oczywiście, że będzie dobrze👍Samo życie.
Dokładnie samo życie.
Życie pisze scenariusze, a my wprowadzamy poprawki.
Comments are closed.