Jakiś czas temu napisałem, że DOM to ludzie, którzy się kochają, a nie miejsce, w którym mieszkają.
Dalej tak myślę. Związek jest jak budowa takiego domu. Na cztery ręce i dwa serca. Wspólna praca. Każdego dnia. Cegiełka po cegiełce. Na początku potrzebne są mocne i stabilne fundamenty, czyli wspólne wartości i przekonania. Wspólna wizja WAS. To coś jak projekt, który ma się w głowie, o którym się rozmawia, który się tworzy, by potem go razem realizować. Działacie ramię w ramię. Wspieracie się, omawiacie szczegóły, słuchacie się. To wszystko jest ważne, to wszystko świadczy o powodzeniu całego przedsięwzięcia. To zacieśnia więzi…
Kiedy myślę o tworzeniu takiego DOMU, to wydaje mi się, że tutaj trzeba zwracać uwagę na każdy szczegół… Wszystko jest istotne, to sztuka poznania siebie, swoich pragnień, oczekiwań, marzeń. To pozwala stworzyć coś naprawdę pięknego.
Różnica wynikająca z tej metafory jest taka, że budowa relacji nie zakłada obecności ekip budowlany, fachowców czy nawet kierownika budowy. Kiedy dwoje ludzi stawia swój DOM, to nikt się nie wpierdala, taka jest zasada. To projekt dwuosobowy. Na wyłączność. JA + TY = MY, a MY to właśnie DOM.
Oczywiście zdarzają się potknięcia, opóźniania w realizacji, czasem nawiedzi nas wichura, która coś poprzestawia, coś zniszczy i tutaj kłania się coś, co od zawsze mnie fascynuje, a o czym tak często się zapomina. Mianowicie chodzi mi o to, że kiedy coś się wali, to się naprawia, nie porzucasz budowy, nie uciekasz, nie zmieniasz od tak osoby, która jest Twoim „wspólnikiem”.
A niestety teraz to takie powszechne. Coś się dzieje, coś idzie nie tak i ludzie, zamiast z cały sił ratować to, co tworzyli wspólnie, wolą odpuścić. To jak porzucenie placu budowy i przeniesienie się do realizacji innego projektu. Rozumiesz? Wiem, skomplikowane te moje metafory dzisiaj, ale wierzę, że uchwycisz sens.
Bo patrz… Porzucasz budowę swojego domu, każde z Was idzie w swoim kierunku. Trafiasz na podobnych ludzi, którzy też porzucili swoje „DOMY” i próbujesz z nimi coś stworzyć. I nagle uświadamiasz sobie, że trafiłeś do czyjegoś projektu, wpadłeś na kogoś, kto jest w trakcie sprzątania po kimś i próbujesz budować coś na zgliszczach czegoś. Rozumiesz? Dwoje podniszczonych ludzi, niepoukładanych, stara się nawzajem posklejać.
Nie kupuję tego, chociaż zdaję sobie sprawę, że w życiu różnie bywa. Jednak z perspektywy czasu wiem też, że tylko imiona się zmieniają, problemy pozostają takie same, bo często problemy są w nas, to jakieś otwarte sprawy z przeszłości, coś, co w nas siedzi i nie potrafimy tego zamknąć. A tworzenie DOMU polega na byciu tu i teraz. Na czystej działce, na czystej głowie.
Uważam, że jeżeli poświeciło się czas na poznanie drugiego człowieka, na słuchanie, zrozumienie, na budowanie czegoś we dwoje, to nie należy się poddawać przy pierwszej lepszej trudności. A to teraz takie typowe. Skoro dałeś swój czas, to czy warto go przekreślać, odchodząc, kiedy życie zaczyna Was dociskać…
To kwestia indywidualna, bo każdy jest odpowiedzialny za swoje życie. Może jestem w tym temacie staroświecki, ale wierzę, że związek poddany wielokrotnym naprawom jest trwalszy i znaczy więcej niż przeskakiwanie z przysłowiowego kwiatka na kwiatek i ciągłe zaczynanie od początku.
Tak myślę… Chociaż możesz myśleć inaczej…
Moje książki pozwolą Ci inaczej spojrzeć na życie, przyniosą refleksje, które zaprowadzą Cię do nowych wniosków. Są jak wskazówki, które poprzez słowa prowadzą do zmian, które wniosą do Twojego życia światło…
Tutaj kupisz moją nową książkę – Książka – “Trochę słów o Tobie… Trochę słów o mnie…”
A tutaj pierwszą – Książka – “Na własnych zasadach”
Tutaj znajdziesz zestaw dwóch książek w promocyjnej cenie – dwie książki
Jeśli podobają Ci się bezpłatne treści, które tworzę na FB, IG i blogu, jeśli czerpiesz z nich wartość, to możesz mnie wesprzeć stawiając kawkę! Potraktujmy to, jako wyraz szacunku dla pracy i czasu, jaki tutaj zostawiam, a w zamian mam dla Ciebie mam fragment mojej książki!
Dziękuję, że jesteś! Kawę postawisz klikając w link:
5 comments
Witam
W 100% zgadzam się z Tobą. Teraz powszechne jest porzucanie DOMU który w pocie czoła budowało się wspólnie. Chociaż często bywa, że po kilku latach ciężkiej pracy orientujemy się iż sami budowaliśmy, a druga osoba tylko dodawała niektóre cegiełki. Nie wypełniała sobą w 100% pustej przestrzeni.Być może z lenistwa, z egoizmu, z nieświadomości, z braku uważności. Często również z tchórzostwa. Ze strachu przed odpowiedzialnością i obowiązkami. Tylko czy te obowiązki są takie ciężkie do zniesienia i problematyczne, gdy się prawdziwie kocha ?
Mało jest takich partnerów którzy chcą budować więź i bliskość. Można być blisko, a zarazem być najdalej od siebie. Myślę, że często nawet nie wiedzą co to jest. Niektórzy może nie potrafią jej tworzyć z powodu chłodu i zamiatania pod dywan w rodzinnym domu.
Jak mawiał Erich Fromm : „Niedojrzała miłość mówi, kocham cię ponieważ Cię potrzebuję. Dojrzała miłość mówi, potrzebuję Cię, ponieważ Cię kocham”
Więź trzeba pielęgnować. To, że jest niewidoczna nie znaczy, że jej nie ma, a właściwie, że nie musi istnieć. Gdy nie podlejemy róży ona namacalnie zniknie i tak też jest z więzią. Jeśli nie otrzyma odżywienia, tej wody z minerałami i witaminami. W postaci uważności, ciepłego, regularnego dotyku po prostu zniknie.
Wiadomo, niby dotykamy się, nawzajem, całujemy, ale mało świadomie. Traktujemy to jako codzienną rutynę. Dotyk, pocałunek, rozmowa, uśmiech trzeba poddać to wyjątkowej celebracji. Mogłabym porównać do wspólnej medytacji. Temat na dużo dłuższe rozważanie.
Teraz rzeczy, sprzęty rzadko się naprawia. Zazwyczaj wyrzuca się i kupuje nowe. Z wygody, szerokiej dostępności. Tak też bywa z ludźmi i bliskimi relacjami. Wszystko się psuje, relacje i ludzie również się psują. Wiele rzeczy można naprawić wiele razy, trzeba po prostu chcieć! Boli, gdy zostajemy wyrzuceni jak zepsuty sprzęt, albo co gorsza gdy się po prostu tej osobie znudzimy. Pozostajemy bezdomnymi. To takie niedojrzałe, gdy ktoś skacze z kwiatka na kwiatek. Można mieć lat 37, a mentalnie być 10 letnim chłopcem, lub dziewczynką .Wiek nie mówi nic o dojrzałości. Nie każdy ma wysoce rozwiniętą dojrzałość emocjonalną. W tym tkwi duży problem. Gdyby więcej osób myślało tak jak Ty byłoby wiele szczęśliwych DOMÓW. Nie tak łatwo znaleźć drugą osobę tak dojrzałą i świadomą. Dużo osób myśli, że jak już ta ważna osoba pojawiła się w naszym życiu, zadomowiła się w naszym sercu to już nic nie musi robić. Albo dorzuci raz na jakiś czas cegiełkę Nic bardziej mylnego. Bycie razem to ciągła praca nad DOMEM i nad samym sobą. Miłość trzeba pielęgnować i ochraniać czasem bywa że musimy ją chronić przed samym sobą. Trzeba być wrażliwym na drugą osobę, słuchać, obserwować, rozmawiać i nie rozmawiać, gdy tak trzeba. Aby zbudować DOM z mocnymi fundamentami my też musimy być silni w tych naszych słabościach.
Rozmowa jest ogromnie ważna. Trzeba dużej dojrzałości i odwagi, aby rozmawiać na tematy trudne, delikatne, powiedzenie prosto z mostu co zrobiliśmy nie tak, lub co zawaliła druga osoba. Nie każdy to potrafi. Łatwiej jest zamiatać pod dywan bo przecież poza dywanem i na nim jest posprzątane ? Kurzu nie widać. Więc w czym problem? Jeśli nie mamy porządku w sobie również W DOMU mieć go nie będziemy. Łatwiej oszukiwać, kłamać I nie przyznawać się do błędów i słabości. Dużo ludzi nie potrafi rozmawiać, a może nawet nie lubi. Bardzo ciężko znaleźć dobrego rozmówcę , w bliskiej osobie również. ROZMOWA to klucz do otwarcia DOMU. Bez niej nadal pozostaje zamknięty, a nasze serca jak zamknięty sejf.
Pozdrawiam serdecznie
Georgina
Zgadzam się całkowicie!
Lubię ludzi staroświeckich. Vintage jak dobre wino. Spójność i jednoznaczne pochodzenie winogron.
Coś w tym jest 😉
Comments are closed.