Nie wziąłem sobie za cel, za życiową misję mówienie komukolwiek jak ma żyć, czy czuć. Świata zbawiać też nie mam zamiaru, owszem kiedyś miałem, miałem zamiar zbawić cały świat, biec z szablą na czołgi, tylko, że mi przeszło, może dlatego, że nie byłem Don Kichotem, może brakowało mi Sancho Pansy, a może po prostu nie mieszkam w Holandii i nie chuja nie wiem gdzie w okolicy są jakieś wiatraki, jednym słowem ujmując donkiszoteria walki o cały świat bardzo szybko wybiła mi się z głowy. Nie chciałbym się definiować w żaden sposób, zawsze uważałem się za człowieka poszukującego, poszukującego czegoś dla siebie w optymizmie, pesymizmie czy realizmie, bo we wszystkich tych poglądach można znaleźć coś dla siebie. Poszukiwania mają to do siebie, że często można się pogubić, idąc tym tropem gubiłem się niezliczoną ilość razy po to by się odnaleźć. I odnalazłem się dzięki niej, znałem swoją ścieżkę, wpadłem na nią jakiś czas temu, ale ona okazała się spoiwem scalającym każdą część mojego pojebanego charakteru, jeżeli człowiek może być drogowskazem, to ona dla mnie jest drogowskazem, znakiem oznajmującym miłość i sygnalizacją świetlną w jednym. Mam nadzieję, że chociaż trochę, pozostając w tej tematyce, ja jestem dla niej przejściem dla pieszych w stronę szczęścia.
Chciałbym jednak, bo ostatnio o tym myślę, żeby moje teksty skłaniały do myślenia. Nie chodzi o zgodę, przytakiwanie, wręcz przeciwnie. Nie narzucam swojej wizji świata, bo to ja ją kreuję na własny użytek, jednak chcę, żeby w jakimś stopniu słowa, moje słowa zmuszały do refleksji. Nie musi się nikt z nimi zgadzać, nie musi mi wierzyć, ale niech szuka, kwestionuje, kłóci się ze mną, niech te słowa skłonią do poszukiwania czegoś dla siebie, urywka, skrawka swojej rzeczywistości, bo uważam, że kwestionowanie czyjegoś poglądu to już proces budujący pogląd swój własny. Uczymy się od siebie nawzajem. Z kłótni często wynikają daleko idące, pozytywne wnioski, chociaż paradoksalnie to brzmi. Wierzę w to. Czytam i patrzę i widzę i się uczę.
Życie nie ma instrukcji, to nie gra, nie można wpisać kodu na szczęście. Szczęścia trzeba szukać na swoją rękę, na obie ręce, na dwie ręce najlepiej.
Wierzę w kreację i wizualizację rzeczywistości i wierzę też w to, że żeby być szczęśliwym trzeba mieć wszystko poukładane wewnątrz siebie.
Możemy mieć zajebiste życie, pracę, żonę/męża/ dzieci i ciągle czuć w środku lęk i niepokój. A ja cenię sobie właśnie spokój.
I jeżeli, to moje zdanie, nauczymy się siebie to, ustalimy listę wartości i priorytetów to wtedy to życie będziemy mogli sobie podporządkować, wtedy wszystko będzie się układa w mniejszym lub większym stopniu pod nas. Harmonia, lubię to słowo, ubóstwiam.
Wierzę ostatnio bardziej w to, że to my sterujemy życiem, oczywiście inni mogą rzucać kłody pod nogi, przyjaciele mogą wbijać noże w plecy, a wrogowie okazywać się sojusznikami, są różne scenariusze, ale jeżeli stoimy za sterami swojego życia, to te wszystkie trudności z czasem nauczymy się pokonywać. A już najlepiej jak sterujący ma obok siebie dobrego nawigatora.
Życie jest dla wszystkich takiego samo, a czas jest bardzo ograniczony, ale dzisiaj wiem też, wiem z doświadczenia, robiłem to wielokrotnie, wiem, że zawsze można spróbować zacząć od nowa, z uporem, wytrwałością i wiarą w to, że lepsze dni, kiedy wszystkie trudności miną, wynagrodzą nam każdy dzień pełen lęku i bólu.
Comments are closed.